Richard Curtis, mózg stojący za świątecznym filmem większości ludzi, jest o tej porze roku bardzo zajętym człowiekiem. Nie tylko teksty o Love Actually zaczynają napływać do scenarzysty i reżysera około 1 grudnia, ale trudno też uciec od niekończącej się analizy tego nieprzemijającego klasyka, która rozpoczyna się w Internecie, gdy dni stają się coraz krótsze. Jednak pomimo tego, że Curtis jest synonimem takiego świątecznego sztandaru – a także filmów takich jak Notting Hill i Cztery wesela i pogrzeb – nie został odłożony na święta.
Jego nowy film Genie, z Melissą McCarthy i Paapą Essiedu w rolach głównych, to komedia świąteczna. Napisany przez Curtisa film telewizyjny Bernard and the Genie z 1991 roku został stworzony z myślą o nowej publiczności, zmieniając scenerię na Nowy Jork i zmieniając fabułę. Kiedy GamesRadar+ miał ostatnio okazję porozmawiać z uznanym filmowcem, nasza szeroko zakrojona rozmowa obejmowała wszystko, od tego, dlaczego zdecydował, że teraz jest odpowiedni czas na aktualizację, po to, co jest w filmach świątecznych, które sprawiają, że są one zawsze przyjemne. Oczywiście poruszyliśmy także temat „Love Actually”, w którym Curtis wyjaśnił, dlaczego „nie może wystarczająco przeprosić” za jedną scenę.
Pełna rozmowa znajduje się poniżej, zredagowana pod kątem długości i przejrzystości.
GamesRadar+: Ten film jest adaptacją Pana poprzedniego filmu, Bernard i Dżin, co sprawiło, że chciał Pan do niego powrócić?
Richard Curtis: Naprawdę chciałem zrobić film osadzony w Nowym Jorku i naprawdę chciałem zrobić film z ludźmi, których lubię. Właściwie, gdyby Sam [Boyd] go nie wyreżyserował, powiedziałbym: „Nie róbmy tego”, to samo dotyczy Melissy [McCarthy]. Ale myślę, że mam lekką obsesję na punkcie tego, jak ważne są najprostsze rzeczy na świecie – takie było przesłanie About Time. To film o osobie w poważnych tarapatach, która dostaje wspaniały pokaz fajerwerków możliwości zmiany świata i zrobienia wielu zabawnych i ekscytujących rzeczy. Ale ostatecznie najlepszą rzeczą jest po prostu zjedzenie kolacji z żoną i dzieckiem. Podoba mi się ten pomysł, by powiedzieć, że przy całej magii świata, priorytetem jest coś niezwykle prostego. Więc to była nowa wersja tej historii: Boże Narodzenie, Nowy Jork, Melissa, Sam i najprostsza rzecz, jaką mam do powiedzenia.
To przypomina mi o czymś innym, co powiedział Pan o kręceniu tego filmu i ogólnie o innych filmach świątecznych. Wspomniał Pan wcześniej, że Boże Narodzenie to czas, w którym najtrudniej jest nam myśleć o miłości. Czy uważa Pan, że to właśnie sprawia, że filmy o tej porze roku są tak popularne wśród widzów?
Cóż, w „Love Actually” chodzi o to, że Boże Narodzenie to bardzo dobry termin. Jeśli więc ma Pan problem w czerwcu, to może go Pan rozwiązać w lipcu, sierpniu lub wrześniu, ale jeśli ma Pan problem pierwszego grudnia, to może mieć Pan poczucie, że musi go Pan rozwiązać do 25 grudnia. Myślę, że jest to czas, w którym po prostu się podsumowuje, dla mnie o wiele bardziej niż Nowy Rok, w którym robi się postanowienia noworoczne, których nigdy się nie dotrzymuje. Ale w Boże Narodzenie chcesz powiedzieć: „Kto mnie kocha? Gdzie jestem? Kim są ludzie, z którymi chcę spędzać najwięcej czasu?”. Myślę więc, że jest coś ostatecznego w Bożym Narodzeniu jako dacie.
Niestety, w tej chwili myślę, że Boże Narodzenie jest również celem wielu trudności. Myślę, że w [Wielkiej Brytanii] są 4 miliony ludzi, którzy żyją w ubóstwie. Myślę więc, że to dość trudny czas, kiedy ludzie zdają sobie sprawę z tego, jak mało mają gotówki. Mam z tym trochę do czynienia w Comic Relief, ale cieszę się również, że mogę zapewnić coś radosnego w Boże Narodzenie, aby pomóc Państwu przetrwać dwie godziny.
Zgadzam się, i może to być również czas stresu dla ludzi pod względem dynamiki rodzinnej. Czy czuje Pan, że filmy takie jak ten mogą zaoferować eskapizm?
Dokładnie tak. Mam na myśli wspaniałe wspomnienia z oglądania White Christmas i Charlie Brown’s Christmas, które były moimi ulubionymi, gdy byłem młody. Potem odkryłem „Wspaniałe życie” i oglądałem to dosłownie zbyt wiele razy, aż w końcu zdecydowałem, że wiem, co się stanie.
Myślę, że dla większości ludzi, ich ulubionym filmem świątecznym w tym sensie będzie „Love Actually”. Jaki jest Pana ulubiony film świąteczny?
Elf, uwielbiam Elfa. Jak tylko go zacznę, muszę go skończyć, a nie oglądam filmów wielokrotnie. To zabawne, jestem z pokolenia, które słucha płyt wielokrotnie i zauważyłem, że moja córka ogląda Mean Girls cały czas. [Ale uważam, że Elfowi nie można się oprzeć.
(Źródło zdjęcia: Sky)
Wracając do Dżina, rozmawialiśmy o decyzji o powrocie do tej historii, ale czy były jakieś ogromne zmiany, które chciał Pan wprowadzić do oryginału?
Cóż, dużą zmianą było to, że oryginalny film był po prostu o smutnym singlu. Chciałem go po prostu rozweselić. Więc moją pierwszą myślą było to, że chciałem, aby dynamika rodziny poszła całkowicie źle, a potem rodzina wyszła na dobre. To był ten duży pomysł. Ale potem, wie pan, pojawiła się możliwość posiadania żeńskiego dżina i osadzenia go w Nowym Jorku zamiast w Londynie.
No i Nowy Jork w Boże Narodzenie, to po prostu kwintesencja świąt.
Wydaje mi się, że pewnego dnia zrobili quiz na temat: „Jaka jest ostateczna scena Bożego Narodzenia w Nowym Jorku?”. I myślę, że zwycięzcą został Michael Corleone robiący zakupy [w Ojcu chrzestnym], podczas gdy jego ojciec zostaje zabity. Pamięta pan to? Wychodzi ze sklepu z Diane Keaton i myśli pan: „Och, czyż to nie piękne, a oni są owinięci w wielkie płaszcze”. Potem dowiaduje się pan, że jego ojciec jest zabijany po drugiej stronie miasta. Ale tak, jest wiele wspaniałych świątecznych momentów. Chciałem tylko Times Square i Rockefeller Center i mieć szerokie ujęcie Empire State Building.
Mówiliśmy o kobiecie-dżinie, a Melissa McCartney jest w tym naprawdę urocza. Jak wyglądał proces castingu?
Była naszą jedyną i pierwszą. Jestem pewien, że zawsze pan myśli: „Nie moglibyśmy zrobić tego filmu bez niej”, a potem przypomina pan sobie, że są inni wspaniali ludzie, ale byłem wielkim fanem Melissy i wiem trochę o jej metodach pracy. Teraz, gdy się starzeję, jestem o wiele bardziej skłonny do tego, by inni ludzie improwizowali trochę wokół mojego scenariusza, kiedyś byłem w tej kwestii bardzo wybredny. Ale Melissa jest świetną improwizatorką i spędziłyśmy razem tydzień przed filmem, przeglądając z nią scenariusz i wymyślając różne rzeczy. Ale nawet wtedy było kilka bardzo miłych niespodzianek, kiedy zobaczyłem zdjęcia próbne.
Jednym z moich ulubionych żartów jest jej ciągła obsesja na punkcie Toma Cruise’a…
Tak, Tom Cruise był w scenariuszu, ale ona obdarzyła go jeszcze większą miłością. Mogę teraz powiedzieć, że nakręciłem film z Tomem Cruise’em, ponieważ są w nim trzy sekundy z Mission: Impossible.
I trochę z Top Gun.
I trochę Top Gun, około dwóch sekund Top Gun.
(Zdjęcie: Universal)
Bardzo podoba mi się też moment, w którym tańczy, słuchając muzyki po raz pierwszy. Mówiąc o Cruise’ie, czułem się trochę jak w Ryzykownym interesie, a także trochę jak Hugh Grant w Faktycznie zakochanych. Czy to było zamierzone?
Proszę bardzo. Cóż, nieszczególnie, ale myślę, że miałem obsesję na punkcie tego, jakie mamy szczęście w dzisiejszych czasach, że możemy słuchać muzyki z dowolnej epoki w dowolnym czasie. W 1850 roku jedynymi ludźmi, których można było słuchać, byli panowie grający w lokalnym pubie. Teraz mogę słuchać BjÖrka, który pochodzi z Islandii, lub Franka Sinatry, który nie żyje. Uwielbiam więc pomysł, że ktoś po prostu odkrywa muzykę. Jest w tym nawet odrobina zespołu Anvil. Był taki film dokumentalny o Anvil, tak naprawdę o nieudanym zespole heavy metalowym, który wraca do pracy między trasami koncertowymi. Byłem podekscytowany, że mogliśmy zapłacić Anvil za jedną wskazówkę.
Oprócz śmiechu, Melissa wnosi również bardzo emocjonalny występ, szczególnie w scenach z Bernardem. Czy był Pan w ogóle zaskoczony tym, co wniosła?
Kiedy poznaje się Melissę, jest ona naprawdę ciepła i bardzo emocjonalna. W takich filmach jak Can You Ever Forgive Me i Nine Perfect Strangers widziałem jej niezwykłe występy. W rzeczywistości scena pożegnania w tym filmie była pierwszą sceną, którą widziałem pociętą razem. Pamiętam, jak pomyślałem: „Tak naprawdę nie musimy robić reszty filmu, ona jest taka cudowna w tym fragmencie”. Myślę, że teraz wszyscy wiedzą, że Melissa jest naprawdę wspaniałą aktorką na każdym poziomie, a kiedy połączysz tę emocjonalną zdolność z naprawdę niezwykłym komikiem, jakim jest, to jest to dość magiczna mieszanka.
Na koniec, nie mógłbym porozmawiać z Panem o filmie świątecznym bez poruszenia tematu „Love Actually”. To film, do którego ludzie wracają rok po roku i zastanawiałem się, jaki jest Pana stosunek do spuścizny tego filmu?
Cóż, czuję się szczęściarzem. Robi Pan film i po prostu myśli, że wyjdzie, a ludzie mogą go oglądać przez trzy tygodnie, więc jest to niespodzianka i jestem trochę zaskoczony. To znaczy, mam kilka dziwnych rzeczy, które lubię w filmie, kiedy go oglądam: podoba mi się fakt, że moja teściowa w nim gra, że dwoje moich dzieci w nim gra i że wydaję się być jedyną osobą, która zauważa, że Hugh Grant zmienia krawat 20 razy w jednej scenie, ponieważ założyliśmy zły krawat po obiedzie. Tak więc z boku ma na sobie jeden niebieski krawat, a z przodu inny.
Czasami, kiedy kończy się filmy, kiedy się je ogląda, są jak bardzo drogi pamiętnik. Kiedy go oglądam, przypominam sobie wszystkie chwile, kłopoty i zabawę podczas kręcenia. Ale po prostu uważam się za szczęściarza i zaczynam dostawać SMS-y około 1 grudnia od ludzi, którzy go obejrzeli i myślę sobie: „Cóż, nigdy nie marzyłem, że to się stanie”.
Mogę sobie wyobrazić, czy kiedykolwiek musiał Pan wyłączyć telefon?
Nie, jestem całkowicie szczęśliwy. Rozmawiałem wczoraj z kimś, kto zwrócił mi uwagę, że w zeszłym roku usiedli ze swoimi dziećmi, aby obejrzeć Love Actually, piękny świąteczny film, a potem nagle pojawiła się naga para. Nigdy nie przyszło mi to do głowy – oczywiście jest to przyjazny film rodzinny, ale z dość graficznym seksem w środku, za co nie mogę wystarczająco przeprosić.
Genie jest już dostępny w Peacock w USA oraz w Sky Cinema i serwisie streamingowym NOW od 1 grudnia.
Więcej świątecznych faworytów znajdą Państwo w naszym przewodniku po najlepszych świątecznych filmach wszech czasów.